PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=489730}

Poważny człowiek

A Serious Man
6,7 39 509
ocen
6,7 10 1 39509
7,5 30
ocen krytyków
Poważny człowiek
powrót do forum filmu Poważny człowiek
ocenił(a) film na 5
Morgan_Mortimer_Graff

miło ze wytlumaczyles

FastSurvival

To z tym początkiem, to generalnie rozumie się tak, że przedstawia on paradoks Schrodingera.
Babka jest przekonana, że gość jest dybukiem, a jej mąż - wręcz przeciwnie. Nawet po wbiciu gościowi szpikulca w pierś, on po prostu wychodzi... ale jeżeli rano znajdzie się martwy na ulicy, to mąż miał rację, w innym wypadku - babka.

Potem jest więcej takich relacji; Larry jest przekonany, że w jego małżeństwie wszystko gra, a jego żona, że powinni się rozejść np.

To z tym tornadem, to sam nie wiem. - ale pojawia się w momencie, kiedy główny konflikt fabularny jest już rozwiązany.
Larry przyjmuje łapówkę, a Danny dostaje z powrotem radio i może zapłacić temu dryblasowi :). Zazwyczaj filmy się w tym momencie kończą,
ale nie tutaj, lol :) - kto wie, co wymyślił dla nich Hashem :D

użytkownik usunięty
mosheh

Wiesz co mocno pojechałeś z przypisywaniem różnym sytuacjom paradoksu Schroedingera.

Film ten opowiada o Problemach. I o sposobie radzenia z sobie z nimi. O poczuciu przytłoczenia.

Końcówka traktuje o bezsilności. Problemy, którymi Larry był przytłoczony – nagle stały się nieważnymi, fałszywymi alarmami. I wtedy – bach! telefon od lekarza. Albo tornado! Feigl już nie myślał o $20, gdy widział tornado.

Film tez pięknie pokazuje co to znaczy być dorosłym. Larry jakby w ogóle nie dostrzegał jakie dziecinnie świństwa robią mu żona, jej kochanek, itp. AŻ TAKI był dorosły :)

Film jest ogolnie o zmaganiach z losem. Przyznaje, że początku do końca nie rozumiem. Niemniej jest to kulturowe – żydowskie tło filmu. Opowiada o pechu, byciu przeklętym, cudzie, wzajemnej pomocy i wrogości. To jest tło tego filmu. Np. podbieranie Larremu kasy przez jego żonę – co rabi nazywa "bardzo wrogim zachowaniem". Tak, jakby była dybukiem, kimś fałszywym!

Może i, ale uważam, że te liczne nawiązania do paradoksu pełnią dużą rolę w historii.

ocenił(a) film na 7

Największym atutem filmu jak dla mnie to mnogość jego interpretacji. Każdy może mieć swoją:)
Szkoda tylko że forma jest taka dość ciężka, toporna....przez co może być odbierana jako nudna.
Jak dla mnie przeintelektualizowany ździebko, ale mimo wszystko film ogląda się przyjemnie, między innymi dzięki nieustannemu wyłapywaniu metafor, których chyba bracia Cohen są mistrzami.

ocenił(a) film na 7

Ten początek odebrałam jako ciążące na tej rodzinie przekleństwo... Hmm...

ocenił(a) film na 4
mosheh

Kot Schrodingera jest kluczem do wszystkiego - zgadza się. Sens zakończenia jest taki, że dopóki Larry nic nie robi, dopóty żyje i nie żyje, jest dybbukiem i prawdziwym ("poważnym") człowiekiem jednocześnie, jest poddawany próbom ale jego los nie jest jeszcze przypieczętowany. Wszystko to zmienia się, gdy w końcu postawia coś zrobić - łamie zasady (zmieniając ocenę) i w ten sposób to on niejako poddaje próbie Boga, krzyczy "sprawdzam". A zgodnie z tym, co powiedział mu wcześniej rabin, zobowiązanie biegnie tylko w jedną stronę i poddawany próbom może być tylko człowiek. W ten sposób jego los zostaje przypieczętowany.

Tak więc są głębokie treści, ale forma woła o pomstę do nieba. Ten film to doskonały przykład przerostu treści nad formą. Jest nudny, niekoherentny i nieangażujący uczuciowo. Głęboko ukryte bogactwo treści nie zostało ubrane w nośną, zajmującą historię. Ta historia, którą opowiadają Coenowie jest tak zimna, tak bardzo przesiąknięta czarnym humorem, tak bardzo poddająca się (żydowskim) odniesieniom kulturowym, że całościowo widzowi ciężko pozbyć się uczucia sztuczności. Forma zawodzi na całej linii i nawet uważny widz, (ponieważ żadna treść do końca do niego nie dotarła) zostaje na koniec sam na sam z nieustępującym wrażeniem zmarnowanego czasu i ogólnego WTF. Nie dajcie się zwieść, ludzie rozdają dobre oceny tylko ze względu na to, że to Coenowie.

hungrytales

A co jeżeli ci powiem, że mnie zaangażował uczuciowo? Słowo przeciwko słowu, czysty abstrakt, a warsztatowo film jest bez zarzutu. Myślę, że powinieneś skupić się na swoim odbiorze filmu, a nie maskować się pod "widzem", to intelektualizacja.

ocenił(a) film na 4
mosheh

Intelektualizacja? Nie wiem, co dokładnie masz na myśli. W tego typu wypowiedziach wszystko jest "intelektualizacją", w końcu większość nas używa intelektu, żeby się tu wypowiedzieć. Chyba, że chodziło Ci o intelektualizowanie jako nadużywanie pewnej stylistyki polegającej na dekorowaniu wszystkiego mądrymi słowami, których się do końca nie rozumie ("Słowo przeciwko słowu, czysty abstrakt").

Warsztatowo film może być bez zarzutu, co z tego skoro dalej jest kiepski, z powodów które wymieniłem - jest zimny (co rozumiem przez bezemocjonalne traktowanie zarówno widza jak i samych bohaterów), przeładowany czarnym humorem i żydowskimi odniesieniami kulturowymi. Mówiąc o widzu - to chyba jasne - mam na myśli kogoś zbliżonego do mnie (czyli pomijając wszysto inne - kogoś spoza kręgu kultury żydowskiej).

hungrytales

Czyli napisałeś o "widzu", mając na myśli siebie, po co? Aby nadać swojemu odbiorowi rangę prawdy objawionej, po co? Bo z jakichś przyczyn nie chcesz się wprost przyznać do swoich osobistych odczuć. To jest przykład intelektualizacji.

Jeżeli film właśnie taki miał być, to jego "chłód" staje się jego zaletą, bo po to artysta dysponuje całym wachlarzem narzędzi, aby z nich korzystać. To żaden argument, bo w żaden sposób nie wpływa to na to czy film jest "dobry", czy "zły" - skoro już się upieramy do sprowadzania odbioru sztuki do dwustopniowej skali ocen, co samo w sobie jest idiotyczne :P

ocenił(a) film na 4
mosheh

Jak to po co napisałem? A po co ty napisałeś? Napisałem, bo chciałem. A ty nie zrozumiałeś. Zdarza się. Ale tę całą mini-pseudopsychoanalizę ("nie chcesz się wprost przyznać do swoich osobistych odczuć") mogłeś sobie darować.

"Jeżeli film właśnie taki miał być, to jego "chłód" staje się jego zaletą, bo po to artysta dysponuje całym wachlarzem narzędzi, aby z nich korzystać". Bardzo zabawny pogląd. A jesli założeniem artysty jest nakręcenie pis of shit i udaje mu się nakręcić ów pis of szit, to wtedy dalej mamy do czynienia z pis of szit, czy jednak nie i powstało wielkie dzieło na mocy faktu, że artysta skutecznie wykorzystał swój wachlarz?

Co do tego, co jest idiotyczne a co nie, to jako pierwszego kandydata proponuje brak znajomości tego, ze każdą skalę ocen da się sprowadzić do dwustopniowego "dobry i zły" oraz, że upraszczanie skomplikowanych modeli jest podstawową metodą rozumienia czegokolwiek.

hungrytales

Czyli czegoś chciałeś, ale nie powiesz czego, a potem wytykasz mi brak zrozumienia.

Co znowu jest w tym zabawnego? Nie potrafię sobie wyobrazić, aby można było nakręcić film w sposób o jakim wspominasz. "Pis of szit" nijak przekłada się na konkretne rozwiązania fabularne, charakterystyki postaci, motywy, wątki... Niby jak?

Ocena nie ma niczego wspólnego ze zrozumieniem, niby w jaki sposób?

ocenił(a) film na 10
hungrytales

zgrywa(łeś) tego mądrego a ostatecznie wyszło, że jesteś dość ograniczony. Nie chodzi o to, że napisałeś bo chciałeś - każdy pisze co chce, tylko o to, że miałeś na myśli w wypowiedzi siebie i swoje odczucia a ubrałeś to w formę "widza i jego odczucia" aby przekonać czytającego o powszechnej prawdziwości tego co napisałeś, co jest naturalnie g---o prawdą. Ostatecznie gdy prawda wyszła na jaw bronisz się buracko w stylu "każdy pisze co chce skończ psychoanalizę".

Jeszcze bardziej jaskrawym przejawem Twojego ograniczenia jest fragment z odczuciami na temat filmu. Uważasz zagranie na "chłód" jako największy problem filmu, po tym gdy ktoś zwraca Ci uwagę że CHŁÓD to jedno z uczuć, jeden ze sposobów przedstawiania rzeczywistości którego można użyć z "wachlarza", Ty przeciwstawiając się tej tezie wysuwasz przykład "uczucia na pis of szzit". CO za bzdura. Co za ograniczenie. Co za przeraźliwy brak zrozumienia. Każda Twoja wypowiedź traci znaczenie.

ocenił(a) film na 4
maskey

Jeśli chcesz być traktowany poważnie, nie zaczynaj dyskusji od ad personam. Na czym polega moje ograniczenie? Że mówię o własnych poglądach na temat filmu i rozumiem, że rozmowy na temat sztuki są zawsze w mniejszym lub większym stopniu subiektywne? De gustibus, to nie fizyka jądrowa. Kto tu jest bardziej ograniczony - ktoś kto to rozumie, czy ktoś, komu się wydaje że humanistyczne interpretacje mają uniwersalną moc traktatów naukowych?

Najbardziej wnerwiającym objawem głupoty jest używanie negatywnych etykietek w sposób który sam automatycznie umieszcza używającego w zakresie tych etykietek, ale bez udziału jego świadomości. Gratuluje, właśnie udała Ci się ta sztuka z etykietką "ograniczony". To Ty właśnie jesteś "ograniczony" nie rozumiejąc, że moja wypowiedź o odczuciu chłodu ma uniwersalne znaczenie tylko w tym zakresie w jakim trafia do innych, którzy też nie lubią bezemocjonalnego podejścia do widza i bohaterów. Ktoś kto lubi takie użycie filmowej formy, będzie zadowolony i ja to rozumiem. Rozumiem też, że są tacy, którzy docenią intencjonalnie spreparowany "pis of szit". Rozumiem to i nie mam ochoty mieć z nimi nic wspólnego.

ocenił(a) film na 10
hungrytales

ehhhhh za dużo byłoby tłumaczenia. szkoda czasu. Ostatecznie o swoich poglądach na temat filmu wypowiadasz się niewiele, najprawdopodobniej dlatego, że masz niewielką wiedzę w tej dziedzinie (zgaduje). Ograniczasz się jedynie do jakiś abstrakcyjnych uwag o chłód, o technice wykonywania zdjęć nie masz bladego pojęcia, taka to dyskusja o filmie, chłód -> marna forma "bo na tej samej zasadzie ktoś mógłby przyjąć formę opierającej się na pis od szit i też obroniłby się formą". Ta teza jest tak skrajnie głupia, że nie widziałem przeciwwskazań żeby skierować wypowiedź ad persona(m). Jeżeli ktoś stawia się w roli filozofa i płodzi takie bzdury to trzeba to wyśmiać. Tak dla twojej wiadomości: Nikt nie zakłada wykonania umyślnego "pis of szit". Każdy twórca widzi swoje dzieło jako coś wartościowego, jedynie poziom wartości może być zmienny i dziedzina do której te wartości można przyporządkować. Takie Transformersy - robione są w (jakiejś tam) dobrej wierze, nikt na poziomie tworzenia filmu [scenarzysta pisząc / studio filmowe czytając / producent dając kaskę / reżyser krzycząc] (zawarte żarciki branżowe) nie zakłada "o jak na pis of szit w sam raz, typeczki - robimy to".
Zapewniam cię że tak nie jest.

//do reszty się nie odnoszę, bo pewnie trzeba by było wyjść od teorii powstania życia na Ziemi...

ocenił(a) film na 4
maskey

Jak ktoś, kto nie powiedział nic na temat filmu, może zarzucać komuś, kto powiedział coś, że powiedział "niewiele"? I nie zgaduj. Chętnie rozwieje twoje wątpliwości, tylko wreszcie jasno i przejrzyjście sformułuj swój zarzut. 2 wypowiedzi i albo trawestujesz moje myśli w sposób nieprecyzyjny i niezrozumiały ("bo na tej samej zasadzie ktoś mógłby przyjąć formę opierającej się na pis od szit i też obroniłby się formą") albo pieprzysz coś nie na temat o "technice wykonywania zdjęć".

I nie mów mi, że nie ma takich, co umyślnie tworzą sztukę, którą ja uznaje za "pis of szit". Zapewniam cię, że jest ich na pęczki. (Do wora wrzuciłbym bez zalu całą (prawie) "sztukę" "nowoczesną", a w kinie znalazły by się i całe gatunki (np. exploitation)).

Jakbyś się zastanawiał, to od razu zapewniam Cię, że znam Coenów (i lubię) na tyle, żeby wiedzieć, że ten emocjonalny dystans, który tu krytykuje, to trochę taki ich znak szczególny. Ja tylko mówię że w "A Serious Man" przeholowali.

ocenił(a) film na 10
hungrytales

No właśnie. Czyli jasne.
Twoje błyskotliwe stwierdzenie "Zapewniam cię, że jest ich na pęczki" oraz następna błyskotliwa myśl o sztuce nowoczesnej jasno i wyraźnie udowadniają, że nie wiesz o czym piszesz. Za pierwszym razem zaśmiałeś się z mojego stwierdzenia, że nikt umyślnie nie tworzy czegoś czysto bezwartościowego - przeszło mi przez myśl że jesteś ignorantem, bo tylko ignorant może pozwolić sobie na kreowanie takich tez na temat sztuki. Oczywiście, XXI wiek, czyli żyjemy w czasach gdy każdy wie wszystko z każdej dziedziny, każdy jest specjalistą i od hydrauliki, od analogowego zapisu metody elementów skończonych, ale też od puentylizmu, szkoły z Pont-Aven czy kubizmu - prawda kolego hungrytales?
[mała podpowiedź - w skrajnych przypadkach, określony dobór środków wyrazu ma na celu zwrócenie uwagi odbiorcy, pokierowania jego myślami, więc nigdy nie chodzi o "czysty" "pis of szit" który sugerujesz plebejuszu]
Obrazoburcza informacja dla ciebie mejt - You know nothing.

Co do dyskusji - od samego mojego w jej udziału próbuję zwrócić twoją uwagę, że w dyskusji z użytkownikiem mosheh to ty wyszedłeś na ograniczonego. Postanowiłem się wcielić w tą dyskusję, aby dać temu wyraz, ponieważ zacząłeś skrajnie głupio komentować rzucane w twoją stronę treści.
W każdym razie odniosłem się do tego, że ostatecznie nie napisałeś nic treściwego o filmie - co sobie przypisujesz - w odniesieniu do tej właśnie dyskusji, w której dyskredytujesz mosheh, który coś próbuje ci udowodnić.
Koniec końców - ja tu nie muszę nic o filmie "mówić", więc twoja uwaga jest mega zbędna. Ja tu tylko udowadniam twoje niekonieczne rozeznanie w temacie wszelkim vide: rozprawa na temat sztuki, ale i również zasugerowanej przeze mnie nauki ścisłej.

Przede wszystkim spowodowałeś bardzo nieatrakcyjny wyraz na mojej twarzy, swoimi odpowiedziami z dnia 5 sie 2012 0:38 na temat psychoanalizy, chłodu, pis of szit, no po prostu stek bzdur + tradycyjny brak odniesienia do filmu.
Idealnie zostało to zobrazowane w "teraźniejszych" już czasach, gdy pieprzeniem nazywasz tematykę zdjęć w filmie.
W przyszłości zalecam obejrzenie filmu bez wizji. Przecież to takie oczywiste.

maskey

bo zdjęcia w filmie po prostu są i już!
nie każ prostemu polaczkowi (rudemu) zwracać uwagi na realizacyjną stronę powstawania obrazu filmowego!
skończy się tak, że dostaniesz sztachetą przez łeb, potrzebne Ci to? no właśnie :)

ocenił(a) film na 9
aviator48

Przeczytawszy powyższą kolegów dyskusję, podzielę się swoimi z niej wrażeniami, bez jakiegoś szczególnego celu. :))

hungrytales: "Jest nudny, niekoherentny i nieangażujący uczuciowo. (...) nawet uważny widz, (ponieważ żadna treść do końca do niego nie dotarła) zostaje na koniec sam na sam z nieustępującym wrażeniem zmarnowanego czasu i ogólnego WTF. Nie dajcie się zwieść, ludzie rozdają dobre oceny tylko ze względu na to, że to Coenowie." - No tak, tu niezła arogancja, nie tylko autorytatywnie ogłaszasz, co inni ludzie uważają o tym filmie, ale nawet bez ogródek przypisujesz co najmniej pretensjonalność i/lub bezmyślność każdej osobie, która ma o tym filmie bardzo dobre czy nawet tylko dobre zdanie. Wśród nich znajduję się m.in. ja, a zatem i dla mnie osobiście jest to obraźliwe, warto pamiętać o takich rzeczach, pisząc w przestrzeni publicznej.

hungrytales: "jako pierwszego kandydata proponuje brak znajomości tego, ze każdą skalę ocen da się sprowadzić do dwustopniowego "dobry i zły" (...)" - Absolutnie nie, bo może być jeszcze trzystopniowa, czyli dobry, zły i średni (ani dobry, ani zły) - ta skala jest akurat w codziennym życiu chyba nawet powszechniejsza niż dwustopniowa, a przynajmniej przez każdego znana i na co dzień stosowana. Ta uwaga po prostu "luzem", nie ma to związku z naszym tematem.

maskey: "Ta teza jest tak skrajnie głupia, że nie widziałem przeciwwskazań żeby skierować wypowiedź ad persona(m)." - To też "luzem", ale nie zrozumiałem, skąd ten nawias... Wygląda to, jakbyś ironizował z tego, że hungrytales napisał "ad personam" błędnie z "m" na końcu, ale właśnie tak to brzmi, "ad" ma rząd biernikowy (ad vocem, ad acta, ad absurdum, ad Kalendas Graecas, per aspera ad astra itd., itd. :)). Jeśli nie o to chodziło, to nie potrafię wyjaśnić tego nawiasu. :)

maskey: "Nikt nie zakłada wykonania umyślnego "pis of szit". Każdy twórca widzi swoje dzieło jako coś wartościowego" - "Pis of szit" hungrytalesa było, jak rozumiem, rozmyślnie skrajne, co akurat stanowi normalną metodę obalania argumentów, tj. wymyślić przykład z jednej strony spełniający kryteria argumentu, a jednocześnie oczywiście nieakceptowalny i tym samym uwypuklić błąd. OK, nie jest słuszny pogląd, że pozostawianie widza emocjonalnie niezaangażowanym w losy bohatera jest _obiektywnie_ negatywną rzeczą filmu, który tworzymy. Z drugiej jednak strony, faktem jest, że dziś, w dobie technicznej możliwości stworzenia dzieła sztuki nawet bez dobrze opanowanego rzemiosła (bo chyba każdy zgodzi się, że _istnieją_ także dzieła niewymagające realnie żadnej technicznej biegłości), który to fakt, jeśli połączyć go z faktem, że dzięki naszemu cudownemu rozumowi jesteśmy w stanie - jeśli zapragniemy - wysmażyć intelektualne uzasadnienie dla WSZYSTKIEGO (niech ktoś spróbuje pogłowić się i wymyślić najbardziej niedorzeczną treść dzieła, jaką potrafi, a i tak gwarantuję, że w góra 1 minutę da się do niego dorobić ideologię), oznacza realnie, że ewaluacja jakiegokolwiek dzieła staje się dziś nader grząskim gruntem (odrzucenie czegokolwiek jako bezwartościowego - w zasadzie niemożliwością, patrz wyżej), a wśród artystów o niebo łatwiej też zaistnieć faktycznym beztalenciom (demaskujących tego typu hucpy anegdot jest na pęczki, każdy może sobie znaleźć). Tak więc argument o zastosowaniu "środka z wachlarza" jest tylko połowiczny, trzeba jeszcze przekonać, że dokładnie ten środek w tym przypadku rację bytu i większą, niż środek "konkurencyjny"... A podkreślanie swojego lepszego obycia na polu historii sztuki naprawdę nic tu nie wnosi ("mała podpowiedź - w skrajnych przypadkach, określony dobór środków wyrazu ma na celu zwrócenie uwagi odbiorcy, pokierowania jego myślami, więc nigdy nie chodzi o "czysty" "pis of szit" który sugerujesz plebejuszu").

maskey: "(...) nikt na poziomie tworzenia filmu [scenarzysta pisząc / studio filmowe czytając / producent dając kaskę / reżyser krzycząc] (zawarte żarciki branżowe) nie zakłada (...)" - Uu, ta uwaga o "żarcikach branżowych" - skierowana naturalnie do osób, które ich w innym wypadku branżowych żarcików nie dostrzegą (inaczej przecież zbędna) i które dzięki tak pomocnej podpowiedzi zyskują prawo do odczucia należytego podziwu. :)))

maskey: "(...)w dyskusji z użytkownikiem mosheh to ty wyszedłeś na ograniczonego. Postanowiłem się wcielić w tą dyskusję, aby dać temu wyraz (...) - "wcielać się w dyskusję" - a to coś nowego; wrodzona złośliwość kazałaby spytać, czy to może polszczyzna branżowa? ;)

aviator48: "nie każ prostemu polaczkowi (rudemu) zwracać uwagi na realizacyjną stronę powstawania obrazu filmowego! skończy się tak, że dostaniesz sztachetą przez łeb(...)" - Smutne i żałosne mamy czasy, kiedy w Polsce ludzi w swoim mniemaniu głupich wyzywa się od "polaczków"; obowiązkowo uzbrojonych w sztachety. Rozumiem, że kolega za Polaka się nie uważa, i OK, ale od lżenia mojego narodu prosiłbym się jednak mimo wszystko powstrzymać. Dzięki.

Co do "Poważnego człowieka" - pamiętam swój zachwyt już kiedy pierwszy raz go obejrzałem, potem było tylko lepiej - od tamego czasu, a było to jakieś trzy lata temu, do dzisiaj zastanawiam się nad tym, jak można/należy go - i jego liczne szczegóły - interpretować, i to jest naprawdę piękne, że nie przestaje stymulować mózgownicy. Co więcej, mimo czarnego humoru, chłodnego dystansu i intelektualnej wagi dla mnie osobiście był i jest to film w szczególny sposób "emocjonalny" właśnie. Może trzeba patrzeć mniej z perspektywy samego Larry'ego, a bardziej traktować to od początku jako historię uniwersalną i szukać głębszych znaczeń, żeby te emocje lepiej poczuć (moim zdaniem jest to wszystko bardzo smutne)? Nie wiem.

hungrytales

Wiem, że ta dyskusja jest nieaktualna, ale mam nieodpartą potrzebę napisania tu swoich wrażeń po jej przeczytaniu.
Po filmie, po którym oczekiwałem czegoś nietuzinkowego doznałem rozczarowania. Niby kino bardziej ambitne, ale czułem jakiś niesmak. I tu po przeczytaniu Twojej pierwszej wypowiedzi zaskoczyłem o co cho!
Frag. cyt. "... Ten film to doskonały przykład przerostu treści nad formą. Jest nudny, niekoherentny i nieangażujący uczuciowo. Głęboko ukryte bogactwo treści nie zostało ubrane w nośną, zajmującą historię. Ta historia, którą opowiadają Coenowie jest tak zimna, tak bardzo przesiąknięta czarnym humorem, tak bardzo poddająca się (żydowskim) odniesieniom kulturowym, że całościowo widzowi ciężko pozbyć się uczucia sztuczności..."

Wg ten film jest nudny i rasistowski. Jest o Żydach dla Żydów formą pokazania swojego narodu i ich problemów w XXI w. Oczywiście nie mogło zabraknąć przesłania, że na świecie wśród ludzi otaczających liczą się tylko Żydzi, reszta to "goje".
Wystarczy zwrócić uwagę jak pejoratywnie pokazano ludzi spoza narodu Izraela:
Sąsiad jako prymitywny, nieprzyjemny typ, sąsiadka tylko do r.chania.
Po drugie zauważyłem też jak agresywnie ten post, który wyżej zacytowałem został skomentowany. Skąd tyle jadu? Nie będę się rozpisywał, bo moim celem było tylko to co napisałem powyżej.

bez odbioru.pa

ocenił(a) film na 4
Babis

Nieważne, że nieaktualna, ważne, że ktoś wreszcie coś zrozumiał :). Wiem, co masz na myśli pisząc, że rasistowski, ale ja szczerze mówiąc wolę bardziej neutralne określenie (którego zresztą użyłem w dyskusji wyżej): hermetyczny. Nie mam pretensji do Coenów, że robią film o Żydach dla Żydów, raczej o to, że mnie o tym nie uprzedzili. Tak samo - jest dla mnie równie zrozumiałe, naturalne, mądre i zdrowe, że ktoś uważa swoje za lepsze, co niezrozumiałe, nienaturalne, głupie i chore, że ktoś w głupiej dyskusji o filmie wyzywa innych od "polaczków" (samego siebie mając najwyraźniej za Berbera, Gurka lub Kaszkaja).

A do jadu jestem przyzwyczajony i niespecjalnie mnie rusza, bo wiem skąd się bierze (http://en.wikipedia.org/wiki/Cognitive_dissonance)

ocenił(a) film na 6
hungrytales

no dobrze. wytłumaczenie wygląda na przekonujące.
ale zastanawia mnie jedna rzecz. pętla nieszczęść wokół bohatera stale się zaciska. prędzej czy później będzie musiał podjąć decyzję i nawet trudno stwierdzić, czy był to jego wybór. po prostu nie miał kasy.
z drugiej strony w trakcie całego filmu on okazuje się zwykłym przydupasem. cała rodzina ma go gdzieś - to jeszcze można zrozumieć ale po kiego płaci za pogrzeb Sy, czy jak mu tam. wie ile kosztują prawnicy, ale kłóci się o durną działkę. z żoną w sprawie rozwodu idzie na stałe ustępstwa, ale wynajmuje nie wiadomo po co prawnika.
on nie tkwi w niebycie, jak myślę. on zjeżdża na wózku bez hamulca po równi pochyłej w przepaść. trochę mi to przypomina poziomem skomplikowania fabuły ten fragment ze strasznego filmu, gdzie bohaterka (powiedzmy, że bohaterka) stoi na rozdrożu i widzi przed sobą drogowskazy "safety" i "death".

ocenił(a) film na 6
mosheh

masz racje paradoks Schrodingera można definiować z wieloma sytuacjami nie tylko z kotem to widocznie było przełożenie braci Coen kto jak wiemy może być martwy i żywy jednocześnie tak jak ten koleś 50/50 i tutaj jest paradoks żyje czy nie ? wszystko jest możliwe

ocenił(a) film na 8
mosheh

Trochę czasu minęło, ale może to dotrze: moim zdaniem, niegłupio kombinujesz; spodobało mi się!
Swoją drogą, paradoks S. zawsze mnie zadziwiał i... przerażał.

ocenił(a) film na 6
mosheh

Ja całość zrozumiałem w ten sposób, że życiowe problemy z którymi się zmagamy w obliczu śmierci stają się nieistotne. Wszystko to, co trapiło głównego bohatera tzn. zdradzająca żona, rozwód, problemy z synem, bratem, w pracy itd. były pewnego rodzaju próbą na którą wystawiał go Bóg. W moim odczuciu próbie tej podołał, pomimo zmiany oceny chińskiego studenta. Odbierając telefon od lekarza który jednoznacznie daje mu do zrozumienia, że wyniki badań są negatywne, zdaje sobie sprawę, że wszystko to, co go do tej pory trapiło i spędzało sen z oczu - było tak naprawdę błahostką wobec nadchodzącej śmierci. Natomiast scena z tornadem jest tego odzwierciedleniem - te 20$ który młody wisiał swojemu grubemu koledze, w obliczu nadchodzącej tragedii stało się nagle czymś zgoła nieistotnym. Coenowie robią dość specyficzne kino (które zresztą jakoś szczególnie mi nie podchodzi) i pozostawiają widzowi szerokie pole do interpretacji - moja jest właśnie taka.

ocenił(a) film na 10
FastSurvival

Lekarz dzwoni do Larry'ego i mówi, że ma wyniki jego badań i chce spotkać się z nim osobiście.
A potem mamy scenę tornada, wystarczy skojarzyć.

ocenił(a) film na 7
FastSurvival

Początek został już wyjaśniony. Kot Schroedingera. A tornado, nie do końca tornado lecz porządna burza, jest jeszcze prostsze - cała fabuła to wariacja na temat biblijnej historii Hioba. Na końcu tej historii Bóg przychodzi do Hioba pod postacią burzy. I to jest takie odniesienie.

ocenił(a) film na 7
Redil

Ten Hiob wiele by wyjaśniał, ale w tamtej historii było szczęśliwe zakończenie,no i główny bohater pozostał wierny Bogu, przeszedł pomyślnie próbę, a tu...?

ocenił(a) film na 7
winczenca

Ale to nie jest wierna ekranizacja historii Hioba, lecz Coenów wariacja na ten temat. Problemy bohatera, ciągłe kłopoty, straty, upadki, a także inne elementy - jak właśnie burza, nawiązują do historii Hioba, lecz nasz bohater podejmuje inne wybory, nie pozostaje Bogu wierny, dlatego jego historia kończy się raczej źle.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones